Każdy prawdziwy artysta koniecznie musi mieć swoja muzę. Leonardo miał Damę z gronostajem, Jan Vermeer Dziewczynę z perłą. Bethoven komponował dla jakiejś Elizy, a Chopin dla podstarzałej rozwódki. Toulouse-Lautrec miał nie jedną, a całe stado paryskich kurtyzan, a Warhol zachwycał się Merlin Monroe. Ja jako rasowy wieśniak mam muzę w osobie baby z burakami.
Tytuł zdjęcia "Buraczarka" :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej przekonujesz mnie, że muszę, po prostu muszę kupić aparat!! ;-)
Co muza winna dać swemu artyście? Winna mu dać botwinkę :-)
OdpowiedzUsuńjako rzeczesz :) dziś na obiad była botwinka!
OdpowiedzUsuń