wtorek, 21 czerwca 2011

Dzień 12

Bziuuumm!, na rowerku, bziuuuummm!
Ulicami Kazimierza i Starego Miasta. Spódnica po babci podwiewana przez wiatr lub spodnie po ojcu spięte u dołu drewnianymi (koniecznie) spinaczami do bielizny. Torba na ramieniu, mglisty wzrok i zadarty nos Nieważne, że dziury. Nieważne, że niezgodnie z przepisami. Nieważne, że łańcuch spada, wachlarz się telepie, rama zardzewiała, a przekładnia piszczy jak przydeptywana mysz (przynajmniej takiego nikt nie ukradnie). Nieważne, że źle ustawione siodełko i brak dzwonka, a pojazd nabyty pod Halą Targową (Panie, nie kradziony, no skąd! Od kuzyna z Holandii przywiozłem) lub po dziadku (opcja full wypas).
Ważne, że jest lans.
Ważne, że po krakowsku.

2 komentarze: