Potworów ciąg dalszy. Dziś podczas wycieczki na łąkę w Kamiannej mój śliczny, nowy, welurowy, brązowy trzewiczek został zaatakowany przez bliżej niezidentyfikowany gatunek konika polnego. Ta paskudna bestia byłą wielkości środkowego palca (sic!) i wykonywała prawie dwumetrowe skoki korzystając z jakiejś dziwacznej formy skrzydeł. Później inny egzemplarz zaatakował lewego cycka Maciejowej więc musiałem mężnie ruszyć na pomoc, by ta kreatura nie zrobiła krzywdy mojej kochanej żonie. Z walki wyszedłem zwycięsko i mogę napisać oto tego 55 już posta.
Świat bez starego macieja to nie to samo. Dobrze, że zostajesz z nami :) dobrej nocy Patyk
OdpowiedzUsuńTo chyba jeden osobnik z szarańczy
OdpowiedzUsuń