sobota, 14 kwietnia 2012

Dzień 310

 

Matka Adama: Co się stało? Zjedz coś.
Adam: Mamo, nie jestem głodny. Uderzyłem się w skrzynkę.
Matka: W skrzynkę? Zupę zjedz, talerz gorącej, pomidorowa, przynajmniej dobra.
Adam: Mamo, nie chcę zupy, na listy, chcę z mamą porozmawiać.
Matka: Na listy? Możesz rozmawiać i jeść.
Adam: Mamo, nie chcę jeść, Nie dokończyłem dziś lekcji, mamo.
Matka: Dokończysz kiedy indziej, zjesz. Jak nie dokończyłeś?
Adam: Bo pierdzieli.
Matka: Nie mów tak!
Adam: Prykali.
Matka: Nie mogłeś im czegoś powiedzieć?
Adam: Co powiedzieć? Komu?
Matka: Ja bym im powiedziała.
Adam: Mama ma na wszystko recepty, z którymi człowiek nie wie co ma robić. Po każdej radzie mamy czuję się jeszcze gorzej. Wyszedłem dziś w środku z lekcji!
Matka: Taka praca dobra.
Adam: Zła.
Matka: Lubisz ją.
Adam: Nienawidzę.
Matka: Gdybyś nie odszedł z uczelni, już byłbyś profesorem.
Adam: Nieee, byłbym naukowcem.
Matka: Więc nie wiem, jak ci pomóc. Jedz, może mało soli?
Adam: Muszę odpocząć, mamo, odpocząć na dobre.
Matka: Jasne, że odpocząć.
Adam: Mama mnie wcale nie słucha.
Matka: Oczywiście, że słucham: „odpocząć”. Możesz teraz.
Adam: Właśnie o to chodzi, że nie mogę, bo nie potrafię odpoczywać.
Matka: To już nie wiem. Albo pieprzu trochę, pieprz niedobrze na nerki.
Adam: Jestem taki zmęczony.
Matka: Jasne że zmęczony, połóż się trochę. Czym jesteś zmęczony znowu?
Adam: Wszystkim. Sobą. Życiem.
Matka: Życiem? Jesteś młodym człowiekiem jeszcze.
Adam: Mam czterdzieści dziewięć lat. Siedem razy siedem.
Matka: Czterdzieści dziewięć lat. Ja mam siedemdziesiąt lat, dziesięć razy siedem. Całe życie masz jeszcze przed tobą. Gdybym ja miała życie przed sobą...
Adam: Ale mama już miała życie przed sobą. Też nie będę miał dwóch żyć.
Matka: Zupa ci wystygnie. (Cisza, Adam zaczyna smarować masłem kromkę). Musisz je tak skrobać, bo jest zmarznięte i się lepiej rozsmaruje.
Adam: Dobrze, mamo, skrobię. Zawsze skrobię i zawsze słyszę, że trzeba skrobać. Ja już tego nie mogę słuchać.
Matka: Chciałam tylko powiedzieć, że trzeba skrobać, bo zmarznięte. (Cisza). Zrób sobie górne światło.
Adam: Mamo, zrobię sobie takie, jakie potrzebuję.
Matka: Ale mnie to nie przeszkadza.
Adam: Ale tu chodzi o mnie, nie o mamę. Dziesięć tysięcy razy powtarzałem mamie, że nienawidzę górnych świateł.
Matka: Pierwsze słyszę.
Adam: Bo mnie mama nigdy nie słucha!
Matka: Zawsze ciebie słucham.
Adam: Nigdy! Mam wrażenie, że ani jednego zdania, które... Przez całe życie, słowa jednego, kiedykolwiek, nie słuchała mama mojego.
Matka: Odkaziłeś to chociaż? Jedz, ci zupa stygnie.
Adam: Tak, tak. Neomycyną. Zupa, zupa, zupa!

1 komentarz: